Nie potrafię znaleźć balansu w tej granicy pomiędzy "chcę pracować, lubię swoją pracę i potrzebuję pieniędzy" a zgodzeniem się przyjść do pracy w dzień wolny od 6 do 10. Kurwa, nie potrafię. Nie ważne jak bardzo próbuję się zmusić. Może jednak nie chcę, nie lubię pracować i mam wyjebane w pieniądze. Może jestem leniem, który udaje, że jest pracowity.