Dwubiegunówkę? Bo czym nazwać stan gdy wpadasz w zrezygnowanie a później klepiesz się po plecach mówiąc "będzie dobrze"? Hart ducha to to chyba nie jest raczej jakaś desperacja. Myślę sobie, dobra 3 miesiące i się rozkręci wszystko i będzie dobrze, przedłużą mi umowę, przestanę rozpieprzać pieniądze bo nie będę już potrzebowała zastrzyku dopaminy i zamiast kupować słodycze to pójdę biegać bo będzie już cieplutko. Będzie dobrze. No wiosną przecież zawsze jest (!) nawet jak znów będę marudzić, że wszystko jest do dupy