Moi rodzice wychowali mnie w duchu stawiania czyiś potrzeb nad swoje. Oczywiście, ich potrzeb. Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem i np. byłam głodna i mówiłam o tym tacie to on odpowiadał "Nie możesz być głodna bo ja nie jestem głodny" i nie było z tym dyskusji. Tłumiłam głód. Udawałam, że nie burczy mi w brzuchu. Wypierałam go i tak mi zostało do dziś. Pierwszy posiłek zjem o 15 jak wcześniej posprzątam, ogarnę pranie, poukładam ubrania w szafie, pozamiatam, ogarnę koty, pójdę do sklepu, pogram parę godzin, pooglądam 3 odcinki serialu i dopiero wtedy jak już nie będę mogła wytrzymać przypomnę sobie o jedzeniu. Jak już będę wystarczająco słaba. Z tego powodu łatwo mną manipulować. Z zamiarem lub nie bo to nie jest czyjąś winą, że ja taka jestem. W sensie jest to wina moich rodziców bo myśleli tylko o sobie a nie o tym jak ja będę później żyła. To ich nigdy nie interesowało. Wiem, mogłam trafić gorzej i właściwie może bez sensu narzekam bo to nie jest nic złego. Nie bili mnie. Raczej zastraszali czy szantażowali. Właściwie staram się cieszyć z tego co mam chociaż czasami czuję taki dziwny ścisk w sercu jak obserwuję ludzi, którzy nie boją się sięgać po to co chcą. Patrzę na nich trochę jak na osoby z innej planety. Dziwię się jak się nie tłumaczą bo ja zawsze mam ten przymus tłumaczenia się ze wszystkiego. Permanentne poczucie winy i poczucie, że wszystko co robię jest niewystarczające. Jestem w tym trochę zagubiona bo z jednej strony nie chcę być próżna i zachłanna a z drugiej jest mi przykro, że osiadam na laurach, urządzam się w czarnej dupie zamiast z niej wyjść.
I tak po raz kolejny np pożyczyłam komuś ostatnie pieniądze i teraz do niedzieli będę próbowała przetrwać za 40 zł. Mam za to pełną lodówkę mrożonych pierogów także nie jest tak źle. Kwestia dwóch, trzech dni aż ta osoba odda mi kasę ale czemu tak trudno przechodzi mi przez gardło "Nie mogę ci teraz pożyczyć bo do wypłaty zostało mi mało kasy a mam zablokowane konto oszczędnościowe aby z niego w tym miesiącu wyjąć środki". Udławiłabym się wstydem. Nie przeszłoby mi to przez gardło. Poczułabym się jak zbrodniarz. Bałabym się ataku. Bałabym się, że ta osoba przestanie mnie lubić. A jak tak się dzieje to nie czuję się pewnie.
Byle do poniedziałku.