Jestem beznadziejna bo nie kupiłam kotkom wczoraj saszetek, nie wiedziałam, że jest tylko jedna dopiero było 10
nie chcą jesc nowych chrupek i chyba je jutro zaniosę do sklepu zoologicznego i kupię inne 3kg wór
:/
a teraz muszę isc do żabki bo jakąś shebę a nawet nie wiem czy to zjedzą
kocurek to jadłby już tylko surowe mięso i nic więcej a ja nawet nie wiem jak to podgrzać narazie tylko moczę w gorącej wodzie z kranu
czemu one mi nie mogą powiedzieć co chcą zjeść
pewnie żywego ptaka
nawet takiej prostej rzeczy nie potrafię ogarnąć jak żywienie kotow
Chociaż jak oglądam "kot z piekła rodem" i ludzi co karmią koty pączkami i szynką to i tak chyba nie jest tak źle jak raz w tygodniu zjedzą shebę a nie coś bezzbozowego co ma 90% mięsa
Ja też czasem zjem kebaba co nawet nie leżał koło mięsa i jest mi z tym cholernie dobrze. Wyobraź to sobie: sheba i inne sklepowe saszety to taki dzień kebaba dla kotisia. 🙃
No wieeeem ale potem w kuwecie będzie armagedon i Ja będę musiała to sprzątać xD i tak mi śmierdzi ta karma na całe mieszkanie, jutro wstaje o 6 i idę do sklepu po to co zwykle
4% mięsa to nawet ciężko nazwać karmą
"nawet takiej prostej rzeczy nie potrafię ogarnąć jak żywienie kotow" nie widzę w tym nic prostego. Żywienie kota to jak żywienie dwulatka. To nie bo tekstura nie ta, to też nie bo stoi 5 minut, a to, to w ogóle nie bo sosik nie ten
„Stoi 5 minut” dokładnie, ile wywaliłam do kosza to omg
2-latek jak będzie bardzo głodny to przestanie wybrzydzać. ;)