- Nie wygląda na szczęśliwą. Fakt, oczy jej błyszczą ale chyba od łez niż od radości jak myślisz?

- Może z nią porozmawiamy?

- W sumie, spróbujmy...

Podeszły do mnie dwie dziewczyny z rodziny mojego "nowego" męża.

- Kasia, wszystko ok? Może boli cię brzuch?

- O, cześć. Nie, nie. Wszystko w porządku. - Uśmiechęłam się ale chyba mało przekonująco. 

- Wiesz, bo my z Baśką... chodzi o to... że no, nie wyglądasz najlepiej, w sensie... jakbyś była smutna - powiedziała Iza.

- Smutna? Oh nie! - zaprzeczyłam. - To najszczęśliwszy dzień w moim życiu, czekałam na niego tyle lat, wiesz jesteśmy z J. już 12 lat, w końcu udało nam się "pójść na swoje" i w ogóle, smutna bym była jakby ten dzień nie nadszedł, hehe. No rozumiecie.

- No jasne, ok to cieszymy się, że wszystko jest w porządku. - Iza i Baśka odpowiedziały niepewnie. 

 

***

 

10 minut później.

- Co ty odwalasz? Podchodzi do mnie Błażej i mówi, że opowiadasz wszystkim, że jesteś nieszczęśliwa. Co ty odwalasz? Zżędziłaś mi latami, że chcesz ślubu a teraz kurwa co? Chodzisz z taką miną. Moja mama już krzywo na ciebie patrzy. Ogarnij się. Jak to wygląda?

- Przepraszam. Już nie będę. Po prostu boli mnie brzuch. Zaraz wezmę tabletkę. Przepraszam. Nie chcę ci zepsuć tego dnia. Przyjechała cała twoja rodzina. Postaram się, obiecuję.

- I dobrze bo mówiłem, że nie zasługujesz na ten ślub a i tak mi nie dawałaś spokoju to masz co chcesz i odwal się ode mnie. Masz nie łazić teraz z taką miną bo dużo mnie to kosztowało i mogłabyś okazać wdzięczność i trochę szacunku. 

- Przepraszam, ja... ja naprawdę, nie chciałam...

Odszedł do swojej rodziny zostawiając mnie samą.

Tak ciężko było mi zdobyć się na uśmiech chociaż tyle razy go trenowałam. Uśmiech numer 5. Zakładałam go jak maskę. Nikt nie mógł wiedzieć co naprawdę czuję. Tak ciężko ukrywać uczucia. Całe życie to robię. Całe życie dźwigam ten głaz. Chyba mnie już przytłacza. Ile jeszcze?