I ten lęk, że nie mogę wiecznie budzić się o 11 i cały dzień siedzieć przed komputerem i grać w "Simsy", że nie jestem już w gimnazjum, że muszę być "dorosła" gdzie tak naprawdę w głowie mam pusto, nie wiem nic, nie umiem nic, nie potrafię nawet poprowadzić zwykłej rozmowy a nawet mnie to męczy okrutnie. Nie umiem być człowiekiem. Pozwól mi wegetować bo do niczego innego się nie nadaję a nawet to potrafię spieprzyć. I ten lęk, że nie mam pieniędzy i taka sierota jak ja nie potrafi nawet zarobić na siebie. I ten lęk, że nie sypiam z nim, nie potrafię i on mnie zostawi i co wtedy ze mną będzie, gdzie pójdę? Codziennie próbuję się zmusić i zbliżam się do niego a później uciekam i mam poczucie winy i wyrzucam sobie wszystko. I ten lęk, że jak to zjebię całkowicie to wrócę do matki i stracę koty i chyba sobie coś zrobię albo komuś. I ten lęk, że nie mogę tak wiecznie udawać, że udaję już tyle lat i że już nie umiem, że oni mi już nie wierzą, że już ich nie zmanipuluję, bo ile można to ciągnąć, ile lat można się ogarniać, że nawet tabletki na zaburzenia lękowe to chyba jakieś placebo bo boję się nadal i chyba zawsze będę się bać. Boję się tego jak wyglądam, boję się tego jak mnie odbierają inni, boję się tego, że muszę robić rzeczy, boję się tego, co mówię, co mogę powiedzieć, co się stanie, co się stało, co się dzieje. 

Masz rację, boję się żyć. Staram się nie żyć z całych sił i przeraża mnie to, że żyję. Wsadź mój mózg do słoja z formaliną i pozwól mi śnić życie. W moich snach życie jest takie proste.